Podaj email (zarejestrujesz się na mój newsletter) i otrzymaj
1. Ebook w PDF „50 sposobów dla agentów ubezpieczeniowych” (od razu)
2. Raport „Kiedy agenci proszą klientów o polecenie” (po 7 dniach)
3. Ebook PDF „O co klienci ubezpieczeń na życie pytają w Google” (po 14 dniach).
Już ponad 3000 agentów korzysta z tych porad.
-
Produkt w promocjiKalendarz UbezpieczeniowyOriginal price was: 99 zł.0 złCurrent price is: 0 zł. (0 zł z VAT)
-
100 postów ubezpieczeniowych na Facebooku (abonament tygodniowy: 1 post tygodniowo)12 zł (12 zł z VAT) / week
-
Jak sprzedawać ubezpieczenia. 100 historii agentów ubezpieczeniowych121 zł (121 zł z VAT)
-
Całodniowe Warsztaty w Twojej Multiagencji5 000 zł (5 000 zł z VAT)
Transkrypcja:
Szanowni w Panteonie gwiazd, z którymi mam przyjemność porozmawiać i mam nadzieję też damy wam wartość, jest dzisiaj też przed nami Marta Szóstkowska. Cześć Marta, Dzień dobry. Dzień dobry. Hej! Słyszymy się. Wszystko jest okej. Łącza działają. Tak, tak. Dobrze, dobrze. Marta, Ja się bardzo cieszę, że podjęłaś wyzwanie i zgodziłaś się wziąć udział w tym naszym wspólnym projekcie książkowym. Także dziękuję Ci bardzo za zaufanie. Jak sięgam pamięcią, to prawie nam się udało spotkać kiedyś w Szczecinie na konferencji ubezpieczeniowej, która nie doszła do skutku z powodu pandemii, ale widocznie jakoś nasze drogi się musiały przeciąć, no bo razem wydaliśmy książkę. Można by tak powiedzieć. I tak dla tych, którzy nie znają ciebie jeszcze, dla tych naszych słuchaczy, to powiedz proszę w kilku zdaniach, Skąd u Ciebie jakaś historia ubezpieczeniowa czy też współpracy z branżą ubezpieczeniową i to, na jakim jesteś w tej chwili etapie? Co robisz i jak mogłabyś np. Pomóc agentom czy multiagentom? W jakich tematach?
Moja historia z ubezpieczeniami zaczęła się tak mniej więcej w 2015 roku, gdzie byłam koordynatorem w jednej z multiagencji ubezpieczeniowych teraz i potem. Docelowo mój mąż otworzył też placówkę ubezpieczeniową i razem tam działamy. On angażuje się w obsługę klienta, w pozyskiwanie tych klientów, sprzedaż. Ja działam trochę marketingowo i szkoleniowo. Ja szkolę ze sprzedaży, z wystąpień biznesowych i to jest ta część, którą ja się zajmuję. Natomiast w ubezpieczeniach, tak jak mówię, wspieram marketingowo i teraz jeszcze bardziej idziemy w ten marketing i w ubezpieczeniach, i w mojej marce szkoleniowej. Więc tak to wygląda. Jeżeli chodzi o to, w czym mogę pomóc agentom, to na pewno w tym, jak komunikować się z klientem, żeby w prosty sposób tłumaczyć klientowi, co chcemy mu sprzedać i przede wszystkim, żeby przeprowadzić z nim dokładną analizę potrzeb. Żeby naprawdę na początku to było też tak, że jak tą analizę wprowadzali, powiedzmy przymusowo, to większość agentów się buntowało, a dla mnie było coś takiego kurczę, fajnie, w końcu coś, co da pozytywną wartość zarówno i klientom, i agentom, mimo że na początku część agentów na pewno tego nie dostrzegała.
I myślę, że większa część to jest tych, którzy sprzedają głównie majątek, bo ci tak zwani życiowcy to raczej już są przyzwyczajeni do tego, żeby to ubezpieczenie dobrze dobrać, to trzeba z tym klientem jednak pogadać. Pogadać. Natomiast w tym majątku ta rutyna jednak się wdaje, prawda? Jest klient za klientem, klient za klientem i nie było kiedy robić tej analizy potrzeb. Bo były też takie przyzwyczajenia. Pewnie się ze mną zgodzisz.
Tak, tak.
Teraz natomiast trochę to wygląda inaczej i ja właśnie prowadzę szkolenia tak, żeby pokazać wartość w tej analizie potrzeb. Przede wszystkim jak ją przeprowadzić z wykorzystaniem chociażby języka korzyści, tak żeby dwie strony były zadowolone i klient, i agent, bo to obu stronom ma pomóc tak naprawdę.
Super. To wiesz co, To ja się podwójnie cieszę, że się dzisiaj spotykamy, bo teraz taka dygresja. Ja w tej chwili sobie testuję takie nowe narzędzie czy też nowy sposób na pozyskiwanie klientów poprzez ankiety. To znaczy wiesz, pozyskuje ruch na stronę internetową, no i zamiast zwykłego formularza liczbowego, no to tam mam taką ankietę i w tej ankiecie do klienta zadaję parę pytań i na bazie tego już chcę wiedzieć, kiedy ten lead powstaje. Już chcę wiedzieć, jakie klient ma potrzeby ubezpieczeniowe. Także tym bardziej się cieszę, że dzisiaj o tym pogadamy. Ale spotykamy się, ponieważ tak jak wspominałem no zaufałaś i mi i też innym autorom, za co jestem bardzo wdzięczny i dołączyłaś do tego projektu książkowego, do wspólnego pisania książki Jak sprzedawać ubezpieczenia 100 historii agentów ubezpieczeniowych. I ja bym chciał, żebyśmy się na chwilę pochylili nad nad tym twoim rozdziałem, nad tym twoim tekstem. I pozwól proszę, że zacytuję ciebie, bo to jest bardzo, bardzo ciekawych kilka zdań. Marta Szóstkowska pisze tak Słowa mają znaczenie, słowa mają ogromne znaczenie.
To, jakich słów używamy, przekłada się na reakcję naszego odbiorcy. Duże znaczenie ma także kontekst wypowiedzi, jego intonacja. Bardzo często użycie synonimu jakiegoś słowa zmienia całkowicie odbiór naszych słuchaczy. Czy. Czy tylko o słowach i ich odpowiednim użyciu jest ta Twoja historia, którą opisujesz w książce?
Ta historia pokazuje, jak użycie słów zmieniło naszą sprzedaż sprzedaż w naszej agencji. Bo tak jak właśnie my użyliśmy synonimu tego słowa. Może zdradzę to, co jest w książce. Ale inaczej nie da się tego określić, bo my bardzo długo używaliśmy słowa assistance. Ja i mój mąż, bo tak na zmianę sprzedawaliśmy w tej agencji. Potem ja tak bardziej poszłam w te szkolenia. Natomiast w końcu coś mnie tknęło, że coś jest nie tak. To nie jest możliwe, żeby klienci tego nie chcieli, no bo raptem nie wiem, za 100 150 zł. Wtedy jeszcze jak my to zmienialiśmy, czy nawet za 50 zł. Tak naprawdę takie małe pieniądze versus całe ubezpieczenie czy versus ile kosztuje holowanie auta? Nie żarło, krótko mówiąc. Z tym, że oni tego pogodzić może to jest źle sformułowane, ale nie mogą zrozumieć dlaczego oni tego nie kupują. To jest tak dobry produkt, tak tani, a oni tego nie chcą. I nagle coś mnie tknęło. Tak, wieczorem siedzę z moim mężem i w końcu mówię Bartek, Bo co?
Bo oni nie rozumieją tak o co ci chodzi, Czego oni nie rozumieją? Bo wiesz, taki wyrwany z kontekstu. W ogóle oglądam jakiś film.
Nie wiedział, o czym Marta myśli cały czas tak.
I ja mówię no, z tym asystentem oni nie rozumieją, oni nie wiedzą, co do nich mówimy, bo ludzie mają też tak, że wstydzą się zapytać i nie chcą wyjść na kogoś głupiego, Bo może on sobie pomyśli, że ja to powinienem wiedzieć, bo to jest takie proste. A ja to głupi powiem, że nie wiem o co chodzi, to powiem mu, że nie chce, bo bo coś tam. No i właśnie ten magiczny assistance zmieniliśmy na proste holowanie. To to zaczęło w końcu funkcjonować. Oni zaczęli to kupować, byli tak naprawdę za 150 zł. Ja mogę mieć bez limitu holowanie czy tam już tam. Mniejsza o szczegóły ofertowe, ale wiem o co chodzi, prawda? I wtedy oni się otworzyli. I tak jak ja już teraz tych procentów dokładnie nie pamiętam, bo ja wtedy miałam to bardzo dobrze policzone, aczkolwiek tak, żeby łatwo licząc, to wtedy 50% naszych polis sprzedawaliśmy bez assistance, to to skoczyło nam do 70%.
Super.
Więc ten skok był naprawdę, naprawdę duży. I właśnie dzięki temu to też nie chodzi tylko o to, że my to słowo zmieniliśmy. My całą wypowiedź, całą otoczkę tego zmieniliśmy, żeby pokazać właśnie klientom, że to nie jest nic takiego strasznego i nie wiadomo co. Że to jest prosta i bardzo potrzebna rzecz. I mówimy to też dość często na moim przykładzie, bo jak ja byłam w ciąży z synem i już nie chodziłam do pracy, bo po prostu wszystko mnie irytowało i stwierdziłam, że kontakt z klientem to nie jest to, czego i ja i oni potrzebują. To jest dobry.
Pomysł.
Tak, tak, to nie jest najlepszy pomysł. No i tam sobie pojechałam nad zalew. Nasz Siedlecki, generalnie dość blisko naszego osiedla. No blisko i nie blisko trzy kilometry. Jakbym miała stamtąd na piechotę przyjść, to to też nie byłby wtedy dobry pomysł, tak? No i to auto mi się zbuntowało. Po prostu nie chciało odpalić. Nie wiem, czy akumulator padł. Ja się naprawdę na tym nie znam. Ja wiem, że wkładamy kluczyk albo kartę do auta, odpalamy, włączamy bieg. Jeżeli nie jest to skrzynia automatyczna i jedziemy. Ewentualnie czasem można go zatankować, jeżeli mój mąż tego nie zrobi. Tak i ja właśnie z tamtej. Wtedy on po prostu nie odpalił. No i co? Bartek był gdzieś daleko. Mówi No wzywaj assistance. Po to on jest. Nawet się nie ma nad czym zastanawiać. Faktycznie, wezwałam ten assistance. Postawili ten samochód do naprawy. Coś tam się stało. Dostaliśmy samochód zastępczy na jakieś dwa dni, bo to naprawa była też dość krótka, więc nie dość, że nie miałam problemu z tym, żeby mnie ktoś odholował z tego zalewu, nie miałam problemu też z autem zastępczym, żeby przez kolejne dni nawet chociażby na zwykłe zakupy sobie pojechać.
Więc no pełen komfort. Za jakieś tam 150 zł, prawda?
Czyli zadziałało.
Zadziałało? Tak.
I też to jest super, że możesz używać tej swojej historii w relacji i w opowiadaniu tej historii klientom. To jest też świetne. A powiedz no bo rozumiem, że tą podmiankę assistance na holowanie, no to rozumiem, że zaczęliście stosować w rozmowach z klientami, ale czy też w innej komunikacji, w social mediach, na stronie internetowej, czy też w mailach to też poszło za tym. Rozumiem. Tak.
Tak tak. My całą tą komunikację wszędzie zmieniliśmy. My głównie dzwonimy do klientów i zapraszamy ich do biura. Raczej mało z nimi mailujemy. Ok, no teraz pojawiają się tak wrzucamy te posty. A propos assistance to zawsze jest słowo holowanie gdzieś czasem się przemyca też to assistance, żeby też trochę edukować, że to jest zamiennie, bo są też osoby, które doskonale znają, co to jest assistance i że holowanie to jest tylko jedna ze składowych tego całego ubezpieczenia. Ok, aczkolwiek większość, przynajmniej większość naszych klientów tego nie rozumiała I właśnie ta zmiana tego słowa udowodniła nam, że właśnie tak było.
No dobra, no to trzymajmy się tego chwilę. W takim razie to takie olśnienie Twoje jakby, którego doznałaś. To jak myślisz, to skąd ono przyszło? Czy to jest tak, że zastanawiałaś się hmmm jakiego języka używają Twoi klienci? Tak, to w tą stronę raczej.
Bo ja bardzo dużo wiesz. Analizuję pewnie też dlatego, że jestem kobietą i też mam taki zmysł analityczny. I ja bardzo dużo analizuję i bardziej się skupiałam nad tym, nie jakiego oni słownictwa używają, tylko jaki jest problem w nas, w naszym przekazie, że oni nas nie rozumieją. Bo to, że oni nas nie rozumieją, to ja byłam praktycznie pewna od samego początku. Bo to absolutnie nie był problem w kliencie, bo skąd oni mieli to wiedzieć? To był problem. I to są też, powtarzam na naszych szkoleniach, to jest problem w komunikacji. Komunikacja jest podstawą wszystkiego, czy w życiu prywatnym, czy też zawodowym. Jak się źle z kimś komunikujemy, używamy złego języka, to się z nim nie porozumiemy. To jest dokładnie tak samo, jak byśmy z Niemcem, który nie zna polskiego, rozmawiali po polsku, próbowali się z nim dogadać po polsku albo albo po polsku i po angielsku, a on ani polskiego, ani angielskiego nie umie. I dokładnie tak samo jest tutaj. Trzeba znaleźć ten język, którym porozumiemy się z klientem.
Jakikolwiek w jakiejkolwiek branży on by nie był. Ale ten język komunikacji musimy po prostu znaleźć.
Ok. No dobra, no to jakby nasi słuchacze, nasi widzowie, czytelnicy książki, jakby już temat assistance i holowanie mają odhaczony, powiedzmy to, to pójdźmy dalej albo spróbujmy pójść dalej. No bo jakby pewnie część naszych słuchaczy będzie miała tą możliwość to szczęście trafienia na jakieś Twoje Twoje szkolenia. Do czego zachęcamy oczywiście. No ale to co byś. Co powinniśmy zaproponować? Jakie ćwiczenia? Nie wiem jaki tok myślenia. Jakie rozwiązania powinniśmy zaproponować, żeby tym naszym agentom słuchaczom było jeszcze łatwiej przy innych produktach ubezpieczeniowych. No bo wiesz, assistance to jest jeden temat, tak? No ale co szukać języka korzyści przy ubezpieczeniach na życie? Jak zamieniać polisę ubezpieczenia na życie, na język korzyści Tak.
Znaczy sprzedać ją za pomocą języka korzyści, czyli te wszystkie atuty wymienić klientowi. I to jest właśnie język korzyści, żeby przedstawić to w taki sposób, żeby odbiorca chciał, chciał to kupić, ale też nie w sposób nachalny, Tak? Nie to, że my chcemy go programować czy manipulować nim, bo absolutnie tego, tego nikt z nas nie chce tak naprawdę w dłuższej perspektywie i absolutnie odradzam takie zachowania moim klientom czy uczestnikom moich szkoleń. Więc to nie tędy droga. Prostym ćwiczeniem na to jest jak dobrać już nawet niekoniecznie język korzyści, Tylko jak wytłumaczyć klientowi pewien zakres czy pewne zagadnienia dotyczące tego ubezpieczenia. To znajdź sobie, a na pewno w rodzinie masz kogoś takiego, co zupełnie nie zna się na ubezpieczeniach I jemu to wytłumacz, bo my często gubimy się i ja. Czy na sali szkoleniowej, czy też w ubezpieczeniach też łapię się na tym, że ja używam zbyt precyzyjnego, zbyt branżowego języka.
Tak, oczywiście. To jakby każdy z nas niestety często w to wpada, w tę pułapkę. Tak jak w.
Każdej branży, tak jest w każdej jednej branży. Czy to jest budowlana, czy to jest branża OZE czy nasza ubezpieczeniowa, nie ma to najmniejszego znaczenia. Po prostu się na tym łapiemy. I takim ćwiczeniem to tak jak mówię, porozmawiać z kimś, kto tego nie zna i opowiedzieć mu o tym. I potem poprosić go, żeby on sparafrazował, żeby swoimi słowami wiedział, jak on to zrozumiał, co on z tego zrozumiał. I wtedy, jak ta osoba nam opowiada o tym, no to my sami już wyciągamy wnioski, że no nie, tak, nie to chciałem, żebyś zrozumiał albo nie zrozumiał, tak jak zrozumiał. To nie jest ani dobre, ani złe. Po prostu zrozumiał. Więc to nie to chciałem ci przekazać. Nie, nie to chciałem powiedzieć.
No ale to jeszcze wiesz. Musimy pamiętać o takiej myśli, takiej zasadzie, że odpowiedzialność za zrozumienie komunikatu ponosi nadawca.
Dokładnie, a nie odbiorca.
Nie.
Wiele osób też o tym niestety zapomina. Ale to dokładnie tak jest, że to nadawca odpowiada za zrozumienie tego komunikatu. I to jest też takie clue.
Okej, to jest, kurczę, to jest ciekawa, ciekawa materia, której dotykasz. Bo to jest tak jeszcze, że. Niestety mamy tu jeszcze do czynienia z czymś takim, że ludzie wszyscy już jakby nie dzielmy na grupy jakby odbiorców, wszyscy ludzie ostatnio w ostatnich latach przez konsumpcję mediów i tym podobne zachowania, jakby nasza umiejętność rozumienia dłuższych komunikatów się pogarsza. Nie jest to dosłowne takie czytanie nagłówków tylko, a nie całych tekstów w prasie i myślę, że to raczej będzie dalej postępowało. Raczej konsumpcja internetu, mediów społecznościowych. To wszystko wpływa negatywnie na nasze możliwości poznawcze tak to nazwijmy i raczej gdzieś czytałem i raczej będzie w tą stronę szło. Gdzieś czytałem, że żeby strona internetowa była jak najbardziej zrozumiała dla wszystkich odbiorców, no to ona powinna być tekstem stworzonym tak, żeby dziecko z klasy podstawowej mogło to zrozumieć. Czyli takim prostym językiem, łatwo przyswajalnym. Krótkie zdania, nie zdania wielokrotnie złożone i tak dalej. To jest pewnie też jakiś taki kamyczek do ogródka. No bo jakby słowa to jedno, ale złożoność komunikatu, komunikatu to drugie.
Wiesz, ja też spotkałam się z takim stwierdzeniem i też się pod tym podpisuję, że jeżeli nie umiesz czegoś wytłumaczyć w prosty sposób, to znaczy, że sam tego nie rozumiesz. I to też w stronę do nas agentów, sprzedawców, kogokolwiek. Sprawdź, czy Ty to na pewno dobrze rozumiesz, czy do Ciebie to trafia. Więc spróbuj sprzedać to też sobie. Nawet można się nagrać. Mamy teraz telefony. To nie musi być nie wiadomo jakiej jakości nagranie, tylko sam sam sens. Jak ja to rozumiem sam sobie to wytłumaczyć i to właśnie przeanalizować. I im potem prostszym językiem mogę to wytłumaczyć w krótszych zdaniach i w ogóle ta wypowiedź jest krótsza, tym po prostu lepiej.
Tak, to chyba był Richard Feynman, czyli jeden z ojców bomby atomowej, ale też bardzo znany fizyk, naukowiec, który właśnie tak podchodził do nauki, że jeżeli umiesz komuś wytłumaczyć jakieś zagadnienie, to znaczy, że naprawdę się tego nauczyłeś, a wkuwanie czegoś na pamięć raczej jest zgubne. Nie, nie oznacza wcale, że coś zrozumieliśmy. Ciekawe. Masz jeszcze jakieś inne case’y, przypadki takiej zamiany? Asystent assistance na holowanie.
Takiej zamiany. Teraz nic mi nie przychodzi do głowy. Aczkolwiek to, o czym powiedziałeś, że uczenie się regułek na pamięć jest bezsensowne. To dokładnie tak samo jest z uczeniem się jakiegoś wystąpienia na pamięć. Mamy wystąpić przed jakąś grupą ludzi i wiele osób pisze to wystąpienie. No i świetnie, że.
Poszczególne działy mają udział w wystąpieniu albo nie. Koledzy i koleżanki pomagają napisać coś tak.
To to też. Ale nawet jak sam chcesz wystąpić przed kimś, nawet zaofertować jakieś ubezpieczenie grupowe, to też umówmy się to też jest wystąpienie i napiszesz sobie całe to wszystko, co chcesz powiedzieć. No i zaczynasz się tego uczyć na pamięć. No i to jest to, co położyło niejednego mówcę na scenie. To jest właśnie najgorsze, co można zrobić. Nauczyć się swojej przemowy na pamięć. Bo zawsze zapomnisz chociaż jedno słowo, przekręcisz. I to nie jest. To nie jest wiersz, to jest proza i jedno słowo przekręcisz i już. Potem wybija cię to z rytmu. Stres się potęguje i gwarantuję, że potem nie powiesz praktycznie nic. Tak.
Tak tak, proszę, proszę.
Kluczem do tego, żeby właśnie takie wystąpienie sobie przygotować. Oczywiście ja też rekomenduję, żeby je napisać. Ja sama piszę trzy, cztery wersje takich wystąpień i tak powiem zupełnie inaczej. I jeżeli zależy mi na czymś, jeżeli to nie jest taka moja hiper dziedzina, w której ja się hiper czuję i tylko. A nawet jeśli, to jest dziedzina, w której się hiper czuję, ale jest na tyle merytoryczna, że o pewnych rzeczach po prostu nie mogę zapomnieć, to ja sobie punktuję, co ja muszę powiedzieć i czy ja powiem to w tej, czy w innej kolejności, nie będzie to miało większego znaczenia. Ważne, że na tym szkoleniu, na tym wystąpieniu etc. Czy spotkaniu ma to po prostu paść? Tak. I takie przygotowanie właśnie czy do prezentacji przed klientem? Bo czy do zwykłej rozmowy handlowej nawet na samym początku się przygotowując, to w taki sposób po prostu trzeba iść w tym kierunku.
Tu jeszcze miałem taką jedną myśl, że jak już przy takim wystąpieniu czy przy takim ofertowaniu już nam się noga powinie, to już też nasza pewność siebie legnie w gruzach. A jak już nasza pewność siebie legnie w gruzach, no to już też zaufanie słuchacza do tego, co mamy przekazać też będzie pod znakiem zapytania. To jest ciekawe. Dokładnie tak. Czyli co proponujesz? Ćwiczenie rozmów handlowych?
Oczywiście. I to bez względu na to, na jakim etapie sprzedaży jesteśmy. Ostatnio mój mąż. Dzisiaj się zastanawialiśmy ile, bo właśnie przerabiam mu trochę stronę internetową. Zaczęliśmy się zastanawiać, od kiedy on sprzedaje ubezpieczenia i wyszło nam, że od 2016 roku. Ale pamiętam, że kilka dni temu coś po prostu przyszedł z pracy, zaczął mi coś tam opowiadać i że on nie może jakiegoś tam klienta domknąć, zamknąć tej sprzedaży. I ja tak mówię. No to opowiedz mi o tym. No i mi zaczął opowiadać. I wtedy wyszły te błędy, które które popełniał w tej właśnie prezentacji. No a umówmy się, doświadczony agent.
Oczywiście z dobrą intencją. Wspomniałaś te błędy, czy też wskazałaś?
Tak, tak, oczywiście wskazałam te błędy. Powiedziałam Zwróć uwagę na to czy na tamto. Tego słowa to w ogóle nie mów, bo po pierwsze jest niepotrzebne, po drugie i tak go nie zrozumiałam. Zrozumiałe. Nie jest zrozumiałe. Nawet ja sama. Ciężko mi jest pojąć to. Nie, nie katuj klienta tym słowem. I faktycznie zmienił to i poszło i już finalizuje. To jest Krupówki, to Krupówki, to nie sprzedaje się tam jednego dnia. Oczywiście formalności trwają tam spisywanie tych wniosków. No ja tego nie robię.
To, to. To jest bardzo dobre zakończenie tej historii i chyba bardzo fajna puenta odnośnie tego, że słowa mają ogromne znaczenie. Marta No to teraz gdyby ktoś chciał chociaż w tej warstwie szkoleniowej na Ciebie liczyć, czy też liczyć na Twoje wsparcie, na takie, na jakie mógł liczyć w tej historii Twój mąż, to to gdzie powinien Ciebie szukać w takim razie?
Na pewno na Facebooku. Na LinkedInie Już niebawem, pewnie na mojej stronie internetowej, która też niebawem się pojawi, bo też moja strona akurat się buduje od podstaw i jestem trochę wybredna.
No ale to jest świetna inwestycja. Też zawsze powtarzam agentom multiagentom, że to jest świetna inwestycja i to jest coś, co jest nasze. Żaden, żadna zmiana algorytmu nam tego nie zabierze. I to jest na pewno dobra inwestycja. Ok. Słowa mają ogromne znaczenie. To mówiła Marta Szustkowska, która jest jedną z autorek, współautorek książki Jak sprzedawać ubezpieczenia. Sto historii agentów ubezpieczeniowych. Marta, ja ci dziękuję bardzo za Twój czas. To było bardzo wartościowe dla mnie, mam nadzieję, że też dla naszych słuchaczy. Dziękuję bardzo i mam nadzieję, że do zobaczenia albo na jakiejś konferencji organizowanej przez nas wspólnie, albo na innej okazji.
Mam nadzieję. Do zobaczenia.
Dzięki.
Poznaj pozostałych autorów książki:
- Jacek Kasprzyk
- Marta Bartczak
- Agnieszka Wasilewska
- Joanna Kuźma
- Bartosz Wolski
- Przemek Wojciechowski
- Marcin Wąsiak
- Dominika Gola
- Marta Szustkowska
- Katarzyna Budzis
- Wojciech Kotlicki
- Ewelina Kałużna
Posłuchaj podcastu Marketing i sprzedaż dla agenta ubezpieczeniowego.
Dodaj komentarz