Szkolenie dla agenta ubezpieczeniowego. Konsultacja dla Bartosza z Aegon (MDAU 095)

[su_note note_color=”#ffffff” note_color=”#FFFF66″ text_color=”#000000″]Dołącz do 1800 agentów. Otrzymuj porady na pozyskiwanie klientów ubezpieczeniowych. [yikes-mailchimp form=”168″][/su_note]

Szkolenie: social media marketing dla agentów ubezpieczeniowych

Oglądasz szkolenie dla agenta ubezpieczeniowego. Konsultacja dla Bartosza Borzymowskiego z Aegon.

Identyfikowanie idealnego klienta ubezpieczeniowego

Identyfikowanie niszy agenta ubezpieczeniowego

Pozyskiwanie klientów dzięki Internetowi

Pozyskiwanie klientów ubezpieczeniowych dzięki LinkedIn

Pozyskiwanie klientów ubezpieczeniowych na Facebooku

Zobacz też:
Szkolenie dla agenta ubezpieczeniowego. Konsultacja dla Eweliny Jermak z Aegon

Transkrypcja:

Marcin: Cześć, słuchasz podcastu Marketing i sprzedaż dla agenta ubezpieczeniowego. Ja nazywam się Marcin Kowalik i dzisiaj mam dla Ciebie bardzo dużo wartościowej wiedzy. Dam Ci dużo wartości w tym odcinku podcastu. Dzisiaj bowiem będziesz mógł, będziesz mogła się przysłuchiwać temu, jak przebiega taka prawie godzinna konsultacja z agentem ubezpieczeniowym czy też dla agenta ubezpieczeniowego Bartosza Borzymowskiego z Aegon.

To jest tak, że po takim zamkniętym, stacjonarnym szkoleniu, które przeprowadziłem dla 30 agentów ubezpieczeniowych pod Poznaniem, pojawiła się potrzeba takich konsultacji jeden na jeden przez Skype właśnie. Bo ogrom materiału, który tam zademonstrowałem, przedstawiłem był spory.

I czasami trzeba właśnie w takich konsultacjach jeden na jeden przede wszystkim po pierwsze zastanowić się, kto jest idealnym klientem danego agenta ubezpieczeniowego. Zastanowić się, czy istnieje jakaś nisza, w której ten agent może funkcjonować. Biorąc pod uwagę to, kto jest tym idealnym klientem, zastanowić się, w których mediach społecznościowych warto być aktywnym i potem prześledzić, co publikować, jakie treści publikować. I właśnie to zrobiliśmy z Bartoszem.

Ta konsultacja trwała prawie godzinę. Tam jest mnóstwo wartościowych takich porad, które też – jeżeli to sensownie przedstawisz – będziesz mógł, będziesz mogła wdrożyć u siebie. Natomiast jeżeli na jakimkolwiek etapie stwierdzisz, że też potrzebujesz takiej konsultacji, to wejdź proszę na MarcinKowalik.online/konsultacja i wtedy będziemy mogli wspólnie też podziałać nad taką konsultacją za pośrednictwem Skype’a. Więc nawet jeżeli siedzisz czy to w Lublinie, czy to w Zakopanem, a ja siedzę w Szczecinie, to takie coś można zrobić.
 
Zapraszam Cię do przesłuchania tego godzinnego materiału. No i ciekaw jestem Twojej opinii na ten temat. Czy to zadziała, czy to ma sens, czy to jest pomocne? A jeżeli jakąkolwiek wartość z tego materiału wynosisz dla siebie, to proszę Cię, dodaj komentarz i napisz o tym. Dzięki temu będzie mi łatwiej w przyszłości produkować kolejne tego typu materiały. 
 
Do usłyszenia. Zapraszam do wysłuchania godzinnego materiału, cześć.
 
 
 Bartosz: Witam Cię Marcin.
 
 
Marcin: Cześć, cześć, czołem. Jak mnie słychać? 
 
 
Bartosz: Bardzo dobrze.
 
 
Marcin: No to super. Ja Ciebie Też słyszę. Kamery nie będziemy potrzebować, natomiast przypominam Ci, że to nagrywam – osobno Twój wokal, osobno mój. To jest z dwóch powodów. Po pierwsze potem będziesz mógł sobie to odsłuchać – ja to poskładam i Ci prześlę. A po drugie pewnie w jakiejś tam postaci będę chciał to dalej udostępniać w sieci, żeby inni też mogli coś z tego czerpać. Tak że to jest super. Dobrze, to powiedz, jak Ci mogę pomóc.
 

Bartosz: Jak mi możesz pomóc… Słuchaj, tak jak ostatnio rozmawialiśmy na tym szkoleniu, przede wszystkim chciałbym, żebyś zerknął na te moje media społecznościowe. Tak żebyś mi wskazał może jak efektywniej pozyskiwać klientów. Bo nie ukrywam, że część z tych Twoich wskazówek zastosowałem i muszę przyznać, że jestem pozytywnie zaskoczony. Bardzo fajnie to funkcjonuje teraz. I jak byś jeszcze zobaczył, czy to jest tak, jak należy, to byłoby super.
 
 
Marcin: Dobra, rozumiem. To po kolei. Bo ja przyznam szczerze, że Was było też sporo na tym szkoleniu – to po pierwsze. A po drugie już dzisiaj mamy dwudziesty drugi, a spotkaliśmy się bodajże trzeciego i tego czasu minęło. Powiedz mi – i to może być dobre ćwiczenie dla Ciebie – jaki jest główny produkt, jaka jest główna usługa ubezpieczeniowa czy też finansowa i na pozyskiwaniu klientów na tę usługę Ci najbardziej zależy. Od tego zacznijmy.
 

Bartosz: Najbardziej zależałoby mi na typowym ubezpieczeniu na życie. Bez żadnych dodatków, żeby tylko od tego zacząć. Dlaczego? Dlatego że to ma szerokie zastosowanie – m.in. takie, które ja bym chciał wykorzystać w dotarciu do klientów biznesowych. I rzeczywiście to ma wtedy dobre przełożenie. W związku z tym na tym by mi najbardziej zależało.

To jest takie ubezpieczenie z sumą ubezpieczenia do miliona złotych i tam możesz wskazać osoby uposażone w tym. I to jest właśnie ten taki fundament, od którego chciałbym zacząć, a później całą resztę wokół tego dobudował.
 

Marcin: Jasne, rozumiem, dobrze, to już wiemy. To pewnie będzie się powtarzało przy wielu rozmowach z tą Waszą grupą agentów Aegon, z którymi się spotkałem i z którymi będę robił też te konsultacje. No dobrze, natomiast powiedz teraz w takim razie, jak to czujesz na przestrzeni tych miesięcy czy tam lat, jeżeli chodzi o tych klientów, których Ci się już udało pozyskać, zdobyć na to ubezpieczenie na życie. Powiedz, czy widzisz jakieś takie powtarzające się cechy wspólne tych klientów – np. zainteresowania, że oni przynależą do jakiejś grupy społecznej czy zawodowej może, potrzeby.
 

Bartosz: Z takim ubezpieczeniem łatwiej jest mi trafić na pewno do osób, które mają już jakiś zasób gotówki. Które prowadzą biznes, więc czują, że jest to potrzebne i mogą też za to zapłacić oraz takie, które zbudowały już sobie pewną pozycję społeczną. Na pewno jest mi łatwiej do takiej grupy trafić.

Są to osoby mniej więcej od 45 roku życia do 55, często właśnie przedsiębiorcy małych i średnich firm. Do dużych jest troszeczkę gorzej, ale te małe i średnie fajnie funkcjonują. Oni mają z tego dobre dochody, więc na pewno się gdzieś tam plasują w tej takiej średnio zamożnej klasie, jeżeli mamy już tak sobie doprecyzować. I to jest na pewno dla nich wtedy dobre rozwiązanie, dobre zabezpieczenie, bo już coś mają, więc mogą zabezpieczyć rodzinę, najbliższych. Gorzej się pracuje z osobami, które gdzieś tam na przykład dopiero zaczynają.

Marcin: Wiadomo, jasne. Super jest to, że potrafisz powiedzieć, jakie są właśnie takie cechy wspólne tych wszystkich klientów. Bo to po pierwsze pokazuje, że już trochę pozyskałeś tych klientów i faktycznie czujesz, którzy mają wysoką średnią wartość klienta – tak brzydko to nazywając – i z którymi Ci się też lepiej współpracuje, bo masz pewnie naturalnie lepszy flow z konkretnymi ludźmi. I to też nam ułatwi trochę.

Albo np. targetowanie reklam czy też używanie takiego języka w Twojej komunikacji, który będzie dopasowany do tej grupy docelowej. Bo inaczej będziemy gadać do nastolatków – gadać w sensie pisać posty albo w ogóle komunikować w mediach – a inaczej do właścicieli firm w wieku 45-55. Też jest fajne to, że pewnie z pamięci albo na podstawie jakichś tam swoich badań i danych wiesz, że oni zwykle są w wieku 45-55.
Pewnie też struktury sprzedażowe tak podpowiadają, że w tę stronę powinniście iść ze sprzedażą, bo to są najbardziej, nazwijmy to, atrakcyjni klienci chyba, nie?
 

Bartosz: Strukturę sprzedaży to jedno, ale doświadczenie to jest drugie. Ja jestem 11 lat na rynku, więc się już stargetowałem od samego początku na takich klientów. Więc ten pułap – w zależności od produktu – albo się rozszerza, albo się zawęża. Natomiast nigdy nie schodzi poniżej tego czterdziestego maksymalnie roku. Albo ten wiek 45 to jest taki optymalny, bo już rzeczywiście ktoś coś osiągnął, szczególnie nawet w tych wolnych zawodach.

Dlatego już jestem w stanie gdzieś tam ich skategoryzować sobie i wtedy jest łatwiej. Bo struktury sprzedażowe Ci powiedzą, że: „idźmy szeroko – w zależności od składki to jest tak naprawdę dla każdego”. I rzeczywiście tak jest.
 
 
Marcin: Co jest złe. Natomiast ja też zachęcam zawsze, żeby jak najlepiej sobie wyobrazić tego idealnego klienta. Jak najlepiej zrozumieć, jakie on ma cechy wspólne, po to, żeby chociażby w windzie z czterech osób rozmawiać z jedną, która nam się wydaje, że jest tą właściwą, a te trzy pozostałe jakby zostawić sobie na później.

Czyli najlepiej przedsiębiorca, właściciel małej lub średniej firmy, 35-45 lat. Ok, to ja się też łapię, przynajmniej wiekowo. Żebym tylko mógł doprecyzować i zrozumiał. Rozumiem, że chodzi o ubezpieczenie dla niego, a nie jego pracowników, tak?
 
 
Bartosz: Tak, dla niego. To jest jak gdyby klucz, to ma być ten początek.
Natomiast całą resztę to już później dobudujemy. 
 
 
Marcin: Tak jak Ciebie słucham i tak jak sobie przypominam naszą rozmowę, to wydaje mi się, że chyba Ty się dobrze czułeś. Też kiedyś chyba miałeś background bankowy i dobrze się czułeś w takich klientach affluent.
 

Bartosz: Tak, tak. Z nimi mi się bardzo dobrze pracuje, dobrze mi się z nimi rozmawia, więc od razu nawiązujemy jakąś tam nić relacji.
 
 
Marcin: To już rozumiem. Teraz powiedz mi, w jakich mediach społecznościowych chciałbyś, żebyśmy przeszli te Twoje profile. A ja też powiem, gdzie próbowałbym tych klientów szukać i na jakich kanałach bym się skupił.
 
 
Bartosz: Pierwszy taki główny, który miałem na początku jako – bo nie ma co ukrywać –rozszerzenie CV, to rzeczywiście był LinkedIn. Ale po jednym szkoleniu już go sobie przerobiłem na taki bardziej relacyjny i bardziej dla klientów.
 

Marcin: To ja teraz Ciebie szukam, namierzam na LinkedInie i Cię dodaję do znajomych, nie zdziw się. I też nie zdziw się, że ludzie, którzy później będą nas słuchać i oglądać, też widzą Twój profil, więc oczekuj zalewu nowych znajomych i nowych relacji. Co jest zawsze moim zdaniem na plus, to zawsze pomaga.

To ja teraz mówię, co widzę, bo pewnie chwilę to zajmie zanim mnie tam potwierdzisz. I pewnie jeszcze będziemy na razie jako ci znajomi, których można dodać. To, co jest super, to to, że masz takie bardzo profesjonalne zdjęcie w garniturze – to jest świetne, bo sam wiesz, że pierwsze wrażenie jest bardzo ważne. Czy to w ubezpieczeniach, czy w nieruchomościach – to jest kluczowe, tych pierwszych kilka sekund.

Widzę też, że od razu jakby nazywasz siebie tak wprost i konkretnie, czyli „ekspert finansowy”. To jest fajne, bo to od razu upraszcza ludziom szufladkowanie nas – brzydko to nazwę, ale taka jest prawda, że jeżeli upraszczamy ludziom nazwanie nas, naszej funkcji, naszej roli, jaką pełnimy, to jest uproszczenie.

Widzę też, że w tle masz takie zdjęcie z wieżowcami, jakby taki kompleks biznesowy. Tylko teraz musisz mi przetłumaczyć „EFB” – to jest jakieś logo Twoje? 

Bartosz: Ekspert Finansowy Borzymowski.
 
 
Marcin: Rozumiem. I to jest jakby takie logo, którym się gdzieś tam posługujesz na wizytówkach jakichś, tak? 
 

Bartosz: Na wizytówkach nie, bo mam aegonowską wizytówkę. Natomiast to sobie już zrobiłem tak, żeby mieć też takie niezależne, ale swoje.
 

Marcin: Rozumiem. Widzisz, sam fakt, że musiałem Cię dopytać co znaczy „EFB” – bo to „E” jest odwrócone – świadczy, że ktoś inny może się też zastanawiać, co to oznacza. Więc ja bym tutaj albo się zastanowił nad zdjęciem tego logo, a całą resztę zostawił, albo bym to jakoś uprościł. Tak żeby ludzie nie musieli rozkminiać za bardzo. Uprościłbym to. 
 
 
Bartosz: Myślałem, że ten skrót będzie taki dosyć oczywisty, ale ok, dobra. To sobie notuję, żebyśmy to mieli na bieżąco.
 
 
Marcin: I teraz taki Twój tagline, czyli w jednym zdaniu: „Pomagam klientom zachować niezależność finansową na każdym etapie ich życia zawodowego i prywatnego” – super. To jest fajne, bo po pierwsze od razu mówisz wprost, jak pomagasz ludziom i też nie nazywasz tego, że sprzedajesz ubezpieczenia, tylko że pomagasz klientom.

Każdy chce być niezależny finansowo. Każdy. Więc to jest świetne. I to, co jest dobre, to że na każdym etapie ich życia zawodowego i prywatnego. I fajne jest to dlatego, bo jeżeli trafisz na przedsiębiorcę, to on też się łapie do tej grupy, a jeżeli trafisz na kogoś, kto ma wysokie przychody, ale ma umowy o pracę i ma etat, to też się łapie do tej grupy. Więc nie wykluczasz nikogo.

Potem widzę – ja tu widzę po angielsku, więc mogę jakieś sekcje źle nazywać – „o mnie” albo „about” i tutaj piszesz tak: „Od ponad 11 lat jestem dla klientów wsparciem w najważniejszych obszarach ich działalności biznesowej i życiowej. Wykorzystuję do tego instrumenty finansowe, dzięki którym zabezpieczam ciągłość prowadzonej działalności, zapewniam ochronę przed skutkami nieszczęść, które mogą się przydarzyć każdemu”. Masz dwa razy „przed” – to pewnie czeski błąd. Dalej: „Pomagam godnie żyć na emeryturze, a przy tym mieć ulgi podatkowe. Oszczędności zyskują stały dochód jako alternatywa dla lokat bankowych, umożliwiam inwestowanie na globalnym rynku we wszystkie klasy aktywów i w różnych walutach. Klienci zyskują gwarancję wsparcia w poważnej chorobie. Pomagam zabezpieczyć spłatę zobowiązań finansowych”.

Fajnie. I widzę, że potem zacząłeś też pisać teksty. Czy też wcześniej może?
 

Bartosz: Tak, to było wcześniej.
 

Marcin: O, 2017. No, panie, to jesteś aktywny. Powiedz – jak Ci się sprawdzały te artykuły? Pierwsze pytanie – czy Ci lekko przychodziło to pisanie, czy miałeś jakiś problem z tym? Szczerze. 
 
 
Bartosz: Szczerze? Przychodziło mi to lekko, dlatego że w jednej z instytucji, czyli w jednym z domów maklerskich, pracowałem też w dziale analitycznym i nawet, jak sobie wygooglujesz, to znajdziesz jeszcze moje komentarze po sesjach giełdowych. W związku z tym gdzieś ta lekkość musiała być, więc absolutnie dobrze się w tym czuję i dobrze mi się to pisało. I jak najbardziej bez żadnego problemu.
 

Marcin: Słuchaj, Bartosz, złota porada. Organiczny ruch z LinkedIn czy też inwestycja Twojego czasu w publikowanie tekstów właśnie w postaci artykułów na LinkedInie – wszystko wskazuje na to, że jest teraz najlepszy moment na taką inwestycję. Bo w tej chwili LinkedIn bardzo szybko rośnie, wszyscy się na to rzucili. I jeżeli każdy jakiś taki tekst opublikowany na LinkedInie jest ciekawy i wartościowy – a w to nie wątpię – i jest chwytliwy, to jeżeli rozwiązuje jakiś problem grupy docelowej, to on zyskuje na bardzo dużym zasięgu.

Teraz trzeba pomyśleć, jak to zrobić, żebyś powrócił do tego pisania przynajmniej raz w tygodniu. Konsekwencja jest tutaj kluczowa. Może to nawet nie musi być raz w tygodniu, może to nawet być raz na dwa tygodnie, raz na trzy tygodnie. Żeby taki mięsisty był ten tekst, naprawdę w jakiś sposób rozwiązujący problem grupy docelowej i żebyś po prostu był konsekwentny. Żeby ci ludzie po jakimś czasie wiedzieli i oczekiwali tych Twoich tekstów, analiz czy też rozwiązań. 

Bartosz: To ma być taki tekst typowo ode mnie napisany?

Marcin: Tak, wszystkie rzeczy muszą być typowo od Ciebie.

Bartosz: Bo jak sobie dalej zobaczysz, to ja praktycznie codziennie wynajduję artykuły tematycznie do tego, czym się zajmuję, w czym pomagam i jednocześnie coś tam jeszcze piszę od siebie.
 

Marcin: Natomiast do przemyślenia albo do przetestowania – zobacz sobie na przykład jakiś taki Twój tekst od serca napisany. On nie musi być długi – to tak naprawdę może być teza, 5 bullet pointów i dwa akapity. Ale od serca i z takim personal touch.
 
I przetestuj sobie, czy jak faktycznie przemyślisz jakiś temat, jakiś tekst i go opiszesz, to czy więcej wzbudzisz kontrowersji, komentarzy, lajków takim tekstem czy takim tekstem przeklejonym nawet z jakimś tam znanym politykiem, którego albo wszyscy kochają, albo wszyscy nienawidzą. I jeżeli faktycznie pokażesz tę swoją eksperckość i trafisz jakiś fajny temat, to mogę się założyć, że Twój własny tekst wzbudzi więcej komentarzy.

Dołączaj wszędzie swoje zdjęcie w jakiś tam sposób powiązane z tym tematem. Jestem pewien, że tematów i pomysłów na teksty masz mnóstwo. Jeżeli Ci zabraknie, to zawsze możesz sobie przypomnieć, o co Cię pytają Twoi klienci przy ubezpieczeniach na życie, jak jesteś z nimi podczas rozmowy. Albo np. taka typowa ich obawa, typowa obiekcja, jaką mają – spróbuj ją w merytoryczny sposób zbić właśnie takim tekstem.

I nie przejmuj się tym, że wydaje Ci się, że dajesz wiedzę za darmo. Ta nasza rozmowa pewnie też pojawi się w Internecie w postaci jakiejś darmowej porady. Ludzie będą z tego korzystać i o to tak naprawdę chodzi. 

Bartosz: No pewnie. Tutaj akurat wiedzy nigdy za wiele, więc jak najbardziej. Dla każdego jest zawsze miejsce i warto się tym podzielić.
 

Marcin: Dokładnie. Widzę, że masz sporo kontaktów. Na Twoim miejscu na pewno bym przejrzał wszystkie kontakty, które masz do swoich klientów i ich poznajdywał na LinkedInie. Jeżeli tam kogoś dodajesz, to zawsze dodaj notatkę, dodaj wiadomość – tam jest taka opcja

Bartosz: A to dodaję. 

Marcin: Taką od siebie, dosłownie jedno zdanie. Może być nawet, jeżeli masz taką zaawansowaną relację: „Czołem, Byku! Co u Ciebie?” albo oczywiście: „Panie Janku, kupę lat, cieszę się, że Pana znalazłem”, jeżeli to jest jakaś taka osoba bardziej wymagająca mówienia do niej per „pan”. I każdy taki Twój kontakt, który nawiązałeś, każdego klienta – nawet, jeżeli on nie został potem klientem, ale coś tam nawiązaliście – dodajesz i to rośnie powoli.

I to mi przyszło też do głowy chyba na tym naszym szkoleniu, które robiłem dla Was pod Poznaniem – jak już pozyskasz jakiegoś klienta, podpiszecie umowę, to na tym spotkaniu, kiedy właśnie podpisujecie umowę, już powinieneś wiedzieć, jakim trzem osobom z grona znajomych tego człowieka, ten klient powinien Ciebie polecić. To znaczy możesz to zrobić wchodząc wcześniej na jego profil na LinkedInie i patrząc jakich ma znajomych np. z tego miasta, w którym działasz. I to nie będzie tak, że on będzie miał tysiące znajomych, tak jak na Fejsie. Ci jego znajomi na LinkedInie to raczej będą ludzie albo z jego branży, albo z jego, że tak powiem, szczebla menedżerskiego, albo podobni do niego – tak to powiem, bo nie chciałbym spłycać tutaj finansowo i sprowadzać tematu do finansów.

Natomiast wejdziesz sobie w takiego np. Marcina Kowalika i jak już będziesz wiedział, że Marcin Kowalik będzie z Tobą podpisywał umowę, to na spotkaniu z Marcinem Kowalikiem mówisz: „Panie Marcinie, widzę, że ma pan wśród znajomych Jana Kowalskiego, który też jest menadżerem w firmie i też się zajmuje marketingiem. Pewnie macie podobne potrzeby i podobne problemy, podobne wyzwania. Jeżeli pan uważa, że dobrze nam się współpracuje, to czy mogę prosić o kontakt do Jana Kowalskiego?”. I wtedy po pierwsze podejrzewam, że utrudniasz jemu odmówienie, bo precyzyjnie mówisz, komu chciałbyś być polecony. Po drugie zmniejszasz sobie ryzyko, że zostaniesz polecony przypadkowej osobie, która nie leży w Twoim kręgu zainteresowań. I po trzecie ułatwiasz temu klientowi po prostu polecenie Ciebie. Tak że ja bym to przetestował na pewno.

Bartosz: Dobrze. Muszę Ci powiedzieć, że to jest bardzo dobre i od razu stawia klienta w takiej pozycji, że jednak się nim bardziej zainteresowałem. Bo np. miałem taką rozmowę telefoniczną i klient mnie zapytał, co ja będę miał z tego.

Marcin: Z polecenia? 

Bartosz: Tak. I jakie to będzie wynagrodzenie. Ja po prostu powiedziałem, że najlepszym wynagrodzeniem dla mnie będzie polecenie trzech osób z jego najbliższego otoczenia, z którymi ja będę mógł porozmawiać.
 
I to samo, widzisz, mogę wykorzystać a propos LinkedIna. To już będę wiedział i miał sprecyzowane, że akurat do tych konkretnych osób chciałbym kontakt.
 

Marcin: Tak, tutaj oczywiście też trzeba uważać, żeby ktoś nie poczuł się, że tam go prześwietliłeś. To trzeba pewnie w jakiś taki wyrafinowany, kulturalny sposób zrobić na zasadzie, że wydaje Ci się, że ta osoba – ten Jan Kowalski – ma podobny profil, że też możesz jemu pomóc itd. To na pewno bym popróbował. 

Czyli mamy fajny profil, mamy fajną aktywność, bo sporo wrzucasz linków. Natomiast ja bym tam po prostu wrzucał za każdym razem, raz na dwa tygodnie – sensie nie tak często, tylko po prostu rzadziej – swój tekst. Na pewno okraszony zdjęciem – to może być zawsze nawet zdjęcie, jak ktoś Ci zrobi, że przy kawie piszesz ten tekst na laptopie. I zawsze będziesz miał kontekst, że: „właśnie piszę dla Was ten tekst, który jest analizą zmian na rynkach, te zmiany mają wpływ na emerytury itd.”. Tak bym podchodził do tematu i tak konsekwentnie budował ten wizerunek.

I jak tak Ciebie słucham i przypominam sobie to, o czym gadaliśmy wtedy na tym szkoleniu, to myślę że LinkedIn jest po prostu tym pierwszym miejscem, od którego powinieneś zacząć. Bo w tej chwili wszystko wskazuje na to, że LinkedIn po prostu jest na takiej fali. I to jest też tak, że tutaj nie ma miejsca na wrzucanie zdjęć kotków, ludzie tego nie oczekują. Ludzie tu oczekują kontaktów biznesowych, po to to jest. I myślę, że jeżeli się ustawisz w takiej personie, w takim wizerunku, że pomagasz przedsiębiorcom, jeżeli będziesz opisywał te historie, jak im pomagasz, to będzie super. 

O, widzisz, tu masz następny pomysł na tekst. Robisz sobie zdjęcie, jak właśnie tam siedzisz w samochodzie albo wracasz samochodem od kogoś i potem piszesz w tym tekście: „Dzisiaj dopięliśmy umowę, nad którą pracowaliśmy pięć miesięcy, bardzo wymagający klient, miał obiekcje takie i takie, duża firma, duże oczekiwania, ale dogadaliśmy się bo to i to, i to. Duży lęk przed przed ubezpieczeniami, ale też duża chęć zabezpieczenia rodziny i taki bardzo sumienny klient, który dba o rodzinę” – coś takiego.

I tutaj tak naprawdę nie musisz podawać żadnych danych osobowych, to nie o to chodzi. Możesz powiedzieć, że to jest klient, który ma firmę z branży np. metalurgicznej i zatrudnia 10 osób. I tyle, piszesz prawdę po prostu. Jak się sami nie będziemy chwalić, to nikt nas nie będzie chwalił. 

Oczywiście idealny scenariusz jest taki – tak jak pokazywałem ten slajd Dominika Kumali z dziewczyną, która ma szkołę językową – że masz tak dobrą relację z klientem, że mówisz: „Bardzo by mi zależało na tym, gdybym mógł się pochwalić na świecie tym, że współpracuje pan ze mną. Czy możemy razem zrobić zdjęcie, jak ściskamy sobie dłonie i czy mogę podpisać, że właśnie się pan zdecydował na współpracę z nami?”. I tam nie musisz też pisać – bo ktoś może mieć takie obawy – dokładnie o jakie ubezpieczenia chodziło. 

Bartosz: Dokładnie, to może być ogólnie przecież.

Marcin: Tak. Zabezpieczamy przyszłość firmy albo rodziny. I też możesz nawet zaproponować temu człowiekowi, żeby on ten tekst zaakceptował. I możesz tam też nawet napisać, że to firma z wieloletnią tradycją, że obsługuje klientów z Poznania albo z regionu, rodzinna tradycja i mają tysiące klientów itd. Że w ogóle Ty też polecasz tę firmę do tego i tego. I jeszcze w idealnym przypadku oznaczasz w tym poście też tę osobę i masz super fajne zasięgi. 

Bartosz: Dobra, to jest bardzo cenne. 

Marcin: I myślę, że po prostu trzeba przez najbliższych 12 miesięcy wykorzystać te zasięgi organiczne LinkedIna, które pewnie teraz jeszcze będą rosły. Bo przyjdzie moment, że po prostu LinkedIn będzie chciał kasę za reklamy. To znaczy teraz już też możesz kupić, ale te reklamy są bardzo drogie. Ja ich nie testowałem, ale wszystko wskazuje na to, że one jeszcze nie są dopracowane do końca.
 
 
Bartosz: To jest podobnie, jak na Facebooku robisz profil biznesowy – tak samo tutaj trzeba byłoby zrobić profil firmowy i wtedy pewnie już można targetować reklamy.
 
 
Marcin: No właśnie. 
 
 
Bartosz: Właśnie też widziałem, że coś takiego się pojawiło.
 
 
Marcin: A powiedz, czy ja dobrze pamiętam, że nie to, że się specjalizowałeś, ale też miałeś takie dobre relacje ze szpitalami, z klinikami prywatnymi? To nie to?
 
 
Bartosz: Tak, tak. Zależało mi na tym, żeby rzeczywiście dojść do klinik medycyny estetycznej. Tak, dobrze pamiętasz.
 
 
Marcin: No dobrze. Słuchaj, potestuj tę wyszukiwarkę LinkedIna. Bo ja tam Wam pokazywałem ten case z szukaniem specjalistów do spraw kadr pod PPK, natomiast pokombinuj po prostu, potestuj tę wyszukiwarkę na zasadzie: „Poznań dyrektor medycyna”. Albo w ogóle nie zawężajmy się do Poznania, bo to może jest błąd. Może po prostu: „menadżer medycyna” albo „dyrektor medycyna”, albo „dyrektor klinika” – coś takiego. I pokombinuj, bo to może być dla Ciebie źródło potencjalnych klientów.

Tylko wtedy też będziesz musiał mieć np. na tym swoim profilu, wśród tych tekstów, jakiś tekst konkretnie pod szpitale. Tu widzę, że udostępniałeś link: „Szpitale nie płacą ubezpieczenia zdrowotnego lekarzy” – dokładnie, o to chodzi, to jest super. Tylko żeby to było jakieś Twoje przemyślenie, jakiś Twój tekst na zasadzie: „Ubezpieczenia, które najczęściej wybierają u mnie lekarze”. I popatrz – jednym zdaniem od razu masz tak zwany social proof, czyli dowód społeczny, bo mówisz, że lekarze u Ciebie kupują, czyli liczba mnoga. Od razu też się pokazujesz jako ekspert i to powinno dobrze zadziałać.

Bartosz: Dokładnie. Jeszcze jedna taka uwaga, bo tam mówisz, żebym sobie z tej wyszukiwarki pokorzystał. Powiem Tobie, że ostatnio przeczytałem ciekawy tekst – tak jak rozmawiamy, to mogę Ci to podpowiedzieć. Jeżeli np. wpiszesz kogoś, kogo szukasz, np. „dyrektor” i ma być to Poznań, Szczecin, cokolwiek, to jak napiszesz „dyrektor” i dopiszesz z angielskiego „and” oraz dodasz nazwę, to ominiesz w tym momencie LinkedIn Premium i dostaniesz praktycznie wszystkie kontakty. Jest takie obejście. Więc jak już rozmawiamy, a będziesz się tym dzielił dalej, to może ktoś z tego skorzysta, więc ja z chęcią się tym podzieliłem teraz.
 
 
Marcin: Czyli słówko „and” po angielsku?
 
 
Bartosz: Tak, słówko ma być „and”. 
 
 
Marcin: Czyli: „Poznań and marketing”
 
 
Bartosz: Nie, nie. „Marketing and Poznań”, to będziesz wtedy miał. 

Marcin: Ok, ja teraz na żywo testuję.

Bartosz: Ja właśnie sobie wpisałem na żywo: „dyrektor and Poznań” i wyskoczyło mi aż 100 pozycji do sprawdzenia. W tym takim organicznym sprawdzeniu, to tyle aż nie wyjdzie.
 
 
Marcin: To ja Ci powiem, że mam 29 tysięcy. 
 
 
Bartosz: No widzisz. I nie musisz mieć w tym momencie LinkedIn Premium, a możesz z tego korzystać.
 
 
Marcin: Sympatycznie. No, powiem Ci, że zaimponowałeś mi. 

Bartosz: Cieszę się.
 
 
Marcin: Dlatego uwielbiam właśnie te rozmowy z Wami, bo ja się tyle uczę tak naprawdę i to jest genialne. Super, dzięki bardzo. Mogę to sprzedać dalej? W sensie za darmo się podzielić. 

Bartosz: No pewnie, niech wszyscy korzystają. 

Marcin: Dobrze. Wiesz, pewnie to kiedyś będzie ucięte, ale co skorzystamy… 
 
 
Bartosz: Możemy popróbować sobie. 
 
 
Marcin: No dobra, czyli przeszliśmy ten profil, przeszliśmy teksty. Jak nie będziesz wiedział, o czym pisać, to zawsze możesz – ja Ci to wyślę później mailem, natomiast powiem też, żeby ludzie słyszeli – skorzystać z tej ściągi, którą ja stworzyłem, czyli „Lista pytań klientów o ubezpieczenia na życie zadawanych do Google”. Ja Ci tego PDF-a podeślę i tam jest 200-300 pytań, które ludzie zadają do Google.

Oczywiście nie wszystkie są dla Ciebie istotne, natomiast one są posortowane według częstotliwości zapytań do Google i to może być na pewno jakaś tam inspiracja. Pewnie część z tych pytań już znasz na pamięć i wiesz, że ludzie je zadają, natomiast może niektóre z nich będą jakimś tam pomysłem.

Taki przykład – ja się np. kiedyś zastanawiałem, jaki procent pensji przeznaczać na ubezpieczenie na życie. Bo można operować albo kwotą, albo można operować procentami. I jak nam pensja rośnie zwykle czasami, to wtedy też jakby procent jest stały, a kwota rośnie. I niektórzy też tak o to pytają. 

Czyli to jest też jakiś taki tip – „Lista pytań klientów o ubezpieczenie na życie zadawanych do Google”. I to za chwilę po naszym callu Ci prześlę w PDF-ie. 

Czy coś jeszcze o LinkedIna chcesz zapytać? Bo wydaje mi się, że wyczerpaliśmy temat. To się zastanów, a ja jeszcze patrzę… Widzę, że tutaj w doświadczeniu masz Aegon obecnie i Grupa Kapitałowa Copernicus. Fajne jest, że masz takie stanowiska „senior” prawie, że tak powiem. W sensie takie managementowe – to jest super. I fajnie, że to wszystko wypisałeś, bo to jednak buduje zaufanie.
 

Bartosz: I to też musiałem pozmieniać, bo to było tak na sucho napisane, tak jak masz w CV. Natomiast tutaj też musiałem pokazać sukcesy w tym oraz jak dzięki tym rozwiązaniom na przykład jestem w stanie komuś pomóc. Dlatego tak tutaj jest to opisane.

Marcin: Jasne. O, i HTML5, JavaScript. Szacunek.
 
 
Bartosz: Dzięki.
 
 
Marcin: Tutaj pododawałeś super kursy, jakieś oznaczenia. Ja bym tu jeszcze pokombinował, jeżeli masz jakieś certyfikaty w postaci graficznej. Widzisz, jeszcze muszę Wam wysłać certyfikaty, to jest dobre przypomnienie. Jeżeli masz jakieś certyfikaty, to też masz kolejny pomysł na jakiś post, artykuł. Że byłeś na takim i takim szkoleniu, dzięki temu i temu szkoleniu będę jeszcze lepiej mógł obsługiwać moich klientów i pomagać im, ponieważ zwiększyłem swoją wiedzę, np. jak sprawniej obdzwaniać leady albo jak im pomagać lepiej.

Czyli zawsze musisz szukać w tym takim swoim, nazwijmy to, pozytywnym mówieniu o sobie albo o swoich osiągnięciach, czegoś, co wyniesie z tego klient albo co z tego będzie miał klient. Bo klienta końcowego nie interesuje, że masz tam zaawansowany angielski. Jego bardziej by interesowało, że np. dzięki temu, że wszedłeś na wyższy level języka angielskiego, możesz obsłużyć po angielsku średnią firmę, która ma oddział w Polsce. Tam ich trzydziestu pracowników. I trzeba szukać takich kontekstów.
 
 
Bartosz: Dobra, to też mogę sobie to ewentualnie zmienić jeszcze. 
 

Marcin: I masz już pomysł na kolejne posty. Można by nawet opublikować co dwa tygodnie post o tym, jak komuś pomogłeś i potem 1 na 3 z jakimś certyfikatem albo jakimś Twoim osiągnięciom zawodowym. To żeśmy chyba LinkedIna przetrzepali mocno. 
 
 
Bartosz: Tak, ja sobie porobiłem dodatkowo notatki, więc już mam nad czym pracować.

Marcin: Tak jak Ciebie słucham, to wydaje mi się że LinkedIn będzie dla Ciebie naprawdę kopalnią. Tak jak kiedyś – 10-15 lat temu – dla mnie GoldenLine był taką kopalnią.
 
 
Bartosz: A, to od tego też zaczynałem.
 
 
Marcin: I to było super. Oczywiście to też trzeba robić umiejętnie, nie nachalnie, dawać wartość. Przede wszystkim dawać wartość, bo nikt nie lubi, jak mu się coś sprzedaje. Ludzie po prostu chcą mieć wartości. I myślę, że to jest też nasz obowiązek po prostu, żeby to robić na fajnym poziomie i dawać im wartość.
 
 
Bartosz: Dokładnie. I teraz właśnie większość się przesiadła na LinkedIna, bo tutaj też tak każdy do tego podchodzi, że tutaj się daje wartość. Na GoldenLine gdzieś to tam stanęło i wszyscy się tutaj przesiedli.
 
 
Marcin: Tak, ale ja też bym nie odpuszczał GoldenLine’a zupełnie.
 
 
Bartosz: Bo tam zmiany nadchodzą właśnie, jak czytałem. Chcą zrobić coś wyjątkowego, chcą to pozmieniać. Tam się też ekipa pozmieniała i będą to zmieniać.

Marcin: Bo wiesz, nie popełniajmy tego błędu, że wszyscy funkcjonują tak, jak my. To znaczy jest jeszcze wielu wspaniałych ludzi, którzy świetnie prowadzą swoje biznesy, którzy np. języka angielskiego nie znają. Oni też mogą być w tej Twojej grupie 35-45 lat i oni siłą rzeczy wylądują na GoldenLine. To znaczy jako w portalu pierwszego wyboru.

Pewnie kiedyś tam później LinkedIna poznają. Ale głównym magnesem przyciągającym Polaków do LinkedIna jest to, że tam są angielskojęzyczne kontakty. Natomiast jeżeli ktoś jeszcze nie ma biegłości w angielskim, to podejrzewam, że zaczyna od GoldenLine’a.
 
 
Bartosz: Dokładnie. Tam jest większość po polsku, więc rzeczywiście tam można zacząć od tego.
 
 
Marcin: Powiedz, jak Ci jeszcze mogę pomóc?
 
 
Bartosz: Na Facebooku… Ale to już sobie przeglądaliśmy wtedy na szkoleniu, więc to już zastosowałem tak naprawdę i na razie tam sobie postuję. Przerzucam jakieś tam artykuły i postuję.
 
 
Marcin: Mówisz o prywatnym czy o fanpage’u?
 
 
Bartosz: O firmowym.
 
 
Marcin: A powiedz, czego mam szukać, żeby znaleźć ten fanpage?
 
 
Bartosz: Ja Ci podeślę zaraz.
 
 
Marcin: Bo wiesz, w idealnym scenariuszu to te nazwy na LinkedInie i na fanpage’u na Facebooku powinny być spójne. Tylko tak się zastanawiam, czy to jest w ogóle możliwe w Twoim przypadku. Ty chyba miałeś „Ekspert Finansowy Bartosz Borzymowski”.

Bartosz: Tak, miałem „Ekspert Finansowy”, dokładnie. Na LinkedInie już Ci wysłałem.
 

Marcin: Już mam. Lubię to. „Ekspert ds. Zarządzania Finansami Bartosz Borzymowski”. Wydaje mi się, że warto byłoby pomyśleć – na razie rzucam, jeszcze tego nie wdrażaj – nad zamianą kolejności tej nazwy fanpage’a, czyli „Bartosz Borzymowski Ekspert ds. Zarządzania Finansami”.

Czemu? Bo jak znam ludzi, a lubię patrzeć na to, jak ludzie się zachowują, to jeżeli, powiedzmy, ktoś Ciebie poleca, to ludzie raczej będą najpierw szukać w wyszukiwarce – czy w Google, czy na Fejsie – „Bartosz Borzymowski”, a potem „ekspert finansowy”. Więc ułatwmy im to i przemyśl na razie może zmianę tej nazwy. I teraz tutaj od razu Cię uprzedzam, że Facebook lubi sobie dawać, jak by to powiedzieć, dowolność, czy Ci pozwoli zmienić nazwę, czy nie.
 
 
Bartosz: Tak, już raz próbowałem zmienić i mam ograniczenie nałożone.
 
 
Marcin: I jak ja z tego wybrnąłem? Bo ja zmieniałem „marketingdla.pl” na „Marcin Kowalik.online”. Ja im napisałem, że ja od tego uzależniam, czy będę emitował reklamy płatne na Facebooku, czy nie. I pomogło. Nie wiem, czy to zadziała też w Twoim przypadku, ale przemyśl.

I wtedy, jak ktoś będzie na Facebooku szukał na hasło: „Bartosz Borzymowski”, to wtedy najpierw po pierwsze znajdzie Twój prywatny profil, a potem w zakładkach fanpage/strony znajdzie Twoją stronę. I myślę, że mniej osób będzie szukało: „ekspert do spraw zarządzania finansami”.

Natomiast myślę, że w ogóle kierunek nazwy fanpage’a jest fajny, bo to jest jakby ten Twój taki profesjonalny występ na Facebooku i to Ci pewnie też ułatwia emitowanie płatnych reklam. Bo prywatny profil to swoją szosą, natomiast reklamy możesz pokazywać i targetować precyzyjnie, jeżeli masz fanpage. Tak że to bym na pewno zmienił.

Jest fota fajna, jest ok. Widzę, że masz tutaj terminy spotkań, to jest ciekawe. I widzę, że też postujesz, wklejasz linki czasami, czasami coś piszesz samemu. Też widzę, że się nie boisz memów – „emerytura we Francji…”.

Bartosz: To jest po naszym ostatnim spotkaniu.

Marcin: „Butelka wina i cały dzień na plaży. Emerytura w Anglii – butelka Whisky i cały dzień na rybach. Emerytura w Polsce – butelka z moczem i cały dzień w przychodni”. No, faktycznie, takie bolesne, ale prawdziwe. Ciekawe, ciekawe. Widzisz, to jest takie z przymrużeniem oka.

I teraz jedyne co, to trzeba mieć sporo konsekwencji, trzeba pozostać wiernym tym mediom czy też tym portalom, w których się najlepiej czujesz i w których widzisz, że jakieś ssanie występuje po tym, jak jesteś aktywny. Dawać wartość i tak do znudzenia.

Natomiast to, co Ci mogę powiedzieć – ze swojej perspektywy widzę, że to działa i że konsekwencja i cierpliwość na pewno pomagają. Tylko po prostu nie można postawić wszystkiego na jedną kartę i nie można oczekiwać, że to po tygodniu zadziała. To na pewno nie. 

Bartosz: Bo widzę, że teraz, jak tak regularnie postuję, to jest tych wyświetleń znacznie więcej i jest większe zainteresowanie.
 

Marcin: A widzisz, dokładnie.

Bartosz: To działa i np. wiem, że przy weekendzie trzeba odpuścić już poważne tematy, trzeba wrzucić takie bardziej lifestylowe. Bo już wtedy nikt nie chce być zarzucany typowo o emeryturze, ZUS-ie i jakimiś poważnymi tematami, bo każdy już jest rzeczywiście przy weekendzie, żeby się zrelaksować. Więc tak, jak np. podpowiedziałeś z tymi memami, to fajnie to wtedy działa też.

Marcin: Dokładnie tak. Też poniedziałek jest takim dniem, kiedy wszyscy pracują albo udają, że pracują. I w poniedziałek generalnie wydaje mi się, że tacy klienci końcowi, to oni raczej nie rozpoczną tej swojej ścieżki konwersji. W przypadku jeżeli np. przez weekend czy tam w piątek się zastanawiali nad czymś, to oni może wypełnią jaki formularz leadowy w poniedziałek w pracy czy we wtorek. Ale wydaje mi się, że oni raczej w mediach społecznościowych nie będą konsumowali jakichś tam dużych tekstów. 

I też, co mi jeszcze przychodzi do głowy, to to, żebyś nie bał się video. Bo tak naprawdę od 50 minut gadamy głównie o tekście, natomiast przemyśl sobie i nawet zachęcam Cię do takiego eksperymentu, żebyś w dzień dosłownie nagrał sobie telefonem – trzymając go nie w pionie, tylko w poziomie – swoją wypowiedź, jak właśnie mówisz na temat jakiegoś tekstu, który chciałbyś napisać. Czyli np. zamiast napisać tekst, spróbuj to po prostu powiedzieć do telefonu.

I sobie nagraj takie jedno video i popatrz, czy się dobrze z tym czujesz czy nie. Na pewno będziesz za pierwszym razem się źle czuł, bo pomyślisz, że światło nie to, fryzura nie ta, lewe ucho za bardzo w tym kadrze, a prawe nie. Ale to tylko Ty widzisz, ja Cię zapewniam. Tylko Ty to widzisz, nikt inny tego nie widzi.

I olbrzymią przewagą video jest to, że po prostu, tak jak Wam mówiłem, coraz mniej czytamy, chcemy coraz mniej czytać. My po prostu wolimy, żeby najlepiej ktoś nam to powiedział i żebyśmy to obejrzeli. Nie chce nam się czytać. I jest jeszcze jedna olbrzymia przewaga video – to, że ten odbiorca widzi Twoją twarz, więc w ogóle budujesz ten swój wizerunek.

I tak, jak tam Dominik Kumala mówił na jakimś Szczycie Ubezpieczeniowym, że on po prostu wchodzi do jakiejś firmy po raz pierwszy i ludzie mówią: „a pan Dominik, tutaj na video wyglądasz na niższego, a tak naprawdę jesteś wyższy”. I agent chyba nie ma niczego, co by chciał bardziej, niż aż tak fajnie ułatwione budowanie relacji z klientem. Gdzie tak naprawdę już go rozpoznaje na pierwszym spotkaniu. Tak że przemyśl video.

Video wymaga trochę wyluzowania i nie przejmowania się komentarzami innych. Bo komentarze na pewno jakieś tam będą – albo konkurenci, albo mało przyjaźni koledzy. Ale nie ma się tym co przejmować, bo ani konkurenci, ani mało przyjaźni koledzy nie płacą Tobie za polisy, więc ich komentarze i ich opinia jest ciekawa, jeżeli jest konstruktywna, natomiast nie zawsze jest sens się nią przejmować.
 

Bartosz: Dokładnie.

Marcin: Wiesz jaka jest mentalność Polaków – taka narzekająca. 

Bartosz: Szybciej skrytykujemy, niż pochwalimy, że jest coś dobrego. 

Marcin: Albo niż sami zrobimy coś równie kreatywnego. I też wszystkie znaki na niebie wskazują, że video na LinkedInie bardzo dobrze działa. Tak że pomyśl sobie może, żeby raz zamiast tekstu wrzucić jakieś video i zobaczysz. Najważniejsze, żeby to była wartość merytoryczna, żebyś rozwiązywał jakiś problem grupy docelowej. To jest najważniejsze. W czym Ci jeszcze mogę pomóc?

Bartosz: Co tu jeszcze by było… Zrobiłem sobie też tę wizytówkę w Google Moja Firma – o czym mówiłeś na naszym szkoleniu. Chciałbyś to zobaczyć? I ewentualnie byś mi tu podpowiedział. Jak wpiszesz: „ekspert finansowy Bartosz Borzymowski”, to powinienem Tobie wyskoczyć.
 

Marcin: A czemu jest ważna ta wizytówka Google Moja Firma? To jest ważne, bo te zasięgi, które robisz, które staramy się stworzyć w mediach społecznościowych – czy to w sposób organiczny, czy w sposób płatny – to po prostu starasz się od zera zaistnieć przed jakimiś ludźmi, którzy są zainteresowani tymi tematami.

I jest bardzo prawdopodobne, że taki Jan Kowalski z firmy X, którą ubezpieczyłeś, komuś Ciebie poleca albo że ktoś pyta: „Janie, kogo polecisz w temacie zabezpieczenia przyszłości finansowej?”. I on wtedy mówi temu swojemu koledze: „słuchaj, no jest taki Bartosz Borzymowski”. I musisz po prostu być w Google na hasło: „Bartosz Borzymowski”.

I musisz mieć kontrolę nad tym wynikiem. Bo często jest taki przypadek, że ludzie pozakładali sobie jakieś tam wizytówki w Panoramie Firm albo w innych podobnych rzeczach, albo nawet czasami niektóre portale, jak tylko założysz działalność gospodarczą, to same zakładają takie wizytówki. Często nie masz kontroli nad tym tą wizytówką, nad tym wynikiem wyszukiwania. Dlatego opłaca się mieć właśnie taką obecność w Google, nad którą masz kontrolę. 

Dobra, ja teraz wklepałem to i widzę” „Ekspert Finansowy Bartosz Borzymowski” – 5 gwiazdek, 3 opinie. Poznań, 3 opinie z Google. To ja teraz to otwieram i zobaczymy, co tam jest w środku. Jest też dobre zdjęcie i też to, co jest dobre, to to, że to samo zdjęcie jest tutaj, to samo zdjęcie na LinkedInie i to samo zdjęcie na Fejsie.

Tylko teraz kliknąłem i mnie przyniosło do Twojej strony internetowej. Dodajesz też wpisy na tym blogu – super. To wszystko dobrze wygląda, tylko jeszcze teraz chciałbym zobaczyć, czy Ty tutaj dodałeś jakieś konkretne produkty, które oferujesz. W sensie rodzaje ubezpieczeń. 

Bartosz: To wejdź… Jesteś na stronie czy na Google Moja Firma?

Marcin: Na Google Moja Firma.

Bartosz: Wiesz co? Dodałem. Natomiast oni napisali, że muszą to zweryfikować, więc to chwilę potrwa. Bo tam napisałem właśnie o co chodzi.
 

Marcin: Rozumiem. To musisz po prostu poczekać, czy Ci to klepną. Jeżeli nie, to dopytać się dlaczego nie.

Spróbujemy taki test zrobić – wpisuję: „ubezpieczenie na życie Poznań”. I teraz, jak ja to wpisałem, to widzę – przynajmniej ja widzę w swoich wynikach, bo moje wyniki ze Szczecina mogą się różnić od tych, które Ty widzisz – takie 3 wyniki: Nationale-Nederlanden. Trzy widzę. Też ciekawe, że są takie same numery telefonów. O, widzisz, ktoś może pomyślał całkiem dobrze i masowo może jakby zlecił taką usługę, nazwijmy to, pozycjonowania w tych mapkach, w tym Google Moja Firma. Ktoś z centrali Nationale-Nederlanden. Ciekawe, ciekawe. 

W każdym razie chodzi o to, żebyś Ty starał się znaleźć się w tych mapach na hasło: „ubezpieczenie na życie Poznań” i w tych pierwszych wynikach wyszukiwania w Google Moja Firma. I sposobów na to jest kilka. To też oczywiście nie jest wszystko jasno opisane. Natomiast na pewno im lepiej oddasz poprzez tekst, im lepiej opiszesz, jakie usługi oferujesz, tym bardziej zwiększasz swoją szansę, że pojawisz się wysoko w wynikach wyszukiwania. 

Takim bardzo skrajnym przypadkiem może być, że ktoś sobie w ogóle nazwie tę swoją wizytówkę np.: „ubezpieczenia na życie Poznań”. Natomiast to ma swoje plusy i minusy, bo to jest takie trochę naciąganie. A po drugie wtedy odcinasz się też trochę od innych rodzajów ubezpieczeń. Ale tutaj jeszcze są takie legendy, że położenie tej pinezki tego biura też ma wpływ na to, jak się pokazujesz. Na pewno opinie mają wpływ.

Tak że widzisz, tutaj te wizytówki Nationale-Nederlanden mają po 11 opinii. Tak tylko Ci mówię. Czyli trzeba o to zawalczyć. Ale średnia ocen jest np. niska, bo jest 3,5. Widzę teraz, że każda wizytówka jest inna, bo jedna ma opinie 3,7, a druga ma 3,5 i też są w trzech różnych lokalizacjach. Natomiast numer jest jeden i ten sam – to jest ciekawe. To wygląda tak, jakby faktycznie ktoś tak masowo i globalnie do tego podszedł.

Czyli ja bym zawalczył o dodanie tych nazw usług. Przy czym to nie chodzi o nazwy, które macie, że tak powiem, w portfolio Aegon, tylko chodzi o te genetyczne nazwy. Przede wszystkim o te genetyczne nazwy, czyli najpierw: „ubezpieczenie na życie”, a potem tę nazwę z Aegona.
 
I ja bym tam jeszcze dopisał, że dojeżdżasz czy też pomagasz klientom w takich i takich dzielnicach. Też jeżeli jest jakaś główna ulica w Poznaniu i tam obsłużyłeś klienta – w Szczecinie jest np. ul. Wojska Polskiego, taka bardzo długa ulica – to są ludzie, którzy wpisują w Google hasło: „ubezpieczenie na życie Wojska Polskiego”. Jeżeli Ty w swojej wizytówce napiszesz: „pomogłem klientowi, który ma siedzibę na Wojska Polskiego w dobraniu ubezpieczenia na życie”, to zwiększasz swoją szansę, że właśnie będziesz wysoko i dotrzesz do tych klientów.

Mało tego, ludzie zaczynają wpisywać w Google: „ubezpieczenie na życie w pobliżu” albo „agent ubezpieczeniowy w pobliżu”. Przy czym Google „w pobliżu” inaczej interpretuje, jeżeli user jest w Poznaniu, a inaczej, jeżeli jest w Warszawie. No to tyle. Coś jeszcze Ci mogę pomóc?

Bartosz: Nie, chyba już mamy wszystko przegadane. Ja mam dużo notatek porobionych. Fajne, cenne uwagi z Twojej strony. 

Marcin: Ja też się bardzo dużo dowiedziałem i nauczyłem, tak że dzięki bardzo. I teraz pozostaje to tylko wdrożyć. 

Bartosz: Tak jest, od razu.

Marcin: Myślę, że jesteś na fajnej ścieżce. Na pewno masz ekspercką wiedzę i trzeba to wykorzystać. Po prostu nie bój się dzielić tą wiedzą i ludzie to docenią, rynek to doceni, jestem o tym przekonany. Będziesz mógł sobie jeszcze raz to na spokojnie odsłuchać, jak Ci to prześle.

Bartosz: Dobrze, to będę czekał.

Marcin: To mamy to. Dziękuję bardzo za Twój czas.

Bartosz: No to dzięki Marcin! Trzymaj się, hej, pa.

Marcin: Dzięki, pozdrawiam, czołem.

Jedna odpowiedź do „Szkolenie dla agenta ubezpieczeniowego. Konsultacja dla Bartosza z Aegon (MDAU 095)”

  1. […] Szkolenie dla agenta ubezpieczeniowego. Konsultacja dla Bartosza Borzymowskiego z Aegon (MDAU 095) […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *